środa, 14 grudnia 2011

ROZDZIAŁ VI


         Kolejnego popołudnia umówiłam się z Mike’em u niego w domu. Rozpuściłam włosy. Były naturalnie proste, więc tylko je rozczesałam. Na wakacje postanowiłam się nie malować, ale dziś zrobiłam wyjątek. Nałożyłam troszkę pudru bez większej potrzeby i tuszu na rzęsy, żeby podkreślić ich długość. Na końcu dodałam na usta lekko różowy błyszczyk, żeby się świeciły. Zeszłam na dół i założyłam te same zielone trampki co poprzedniego dnia. Prawda. Niezbyt pasowały do białej bluzki na ramiączkach z jakimś tam obrazkiem i krótkich spodenek z wyblakłego dżinsy, ale miałam ochotę właśnie w nich pochodzić. Wychodząc wzięłam ze stołu w kuchni komórkę, a w przedpokoju chwyciłam klucze i parę bransoletek, które nałożyłam od razu na nadgarstek.
- Tom… Idę do Mike’a. Nie wiem kiedy wrócę, ale nie czekajcie z obiadem… Może zostanę na noc… Cześć – powiedziałam i szybo wyszłam, żeby brat nie obrzucił mnie masą zbędnych pytań takich jak: „Na noc?”, „Czy ktoś jeszcze będzie?” lub „Czy jego rodzice będą?”. Nienawidzę tego. Zwłaszcza, gdy nic się nie dzieje i nawet rodzice mają większe zaufanie do mnie niż On.
         Szłam powolnym spacerkiem po ulicy, bo o dziwo nie było żadnych aut. W połowie drogi znalazłam w tylnej kieszeni wczorajszo ostatniego, tego z odwróconym filtrem, papierosa. Nie mogłam znaleźć zapalniczki. Na szczęście spotkałam jakiegoś dwudziestolatka, który mi odpalił i przy okazji mówiąc:
- Michael jestem. – podał mi rękę z uśmiechem.
_ Maddie. I jeszcze raz dzięki. Miłego dzionku. Cześć.
- Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy… - ale moim komentarzem był tylko uśmiech.
         Parę domów przed furtką Mike’a skończyłam palić. Szybko doszłam te parę metrów i zadzwoniłam. Zostałam od razu wpuszczona. Przy drzwiach uśmiechem powitał mnie ukochany.
- Cześć, kochanie! – powiedziałam przytulając się do niego.
_ Cześć, myszko! – odpowiedział odwzajemniając uścisk lecz zaraz weszliśmy do domu.
- Dzień dobry! – powiedziałam donośnym głosem.
- Nikogo nie ma…
- Aaa.
- Zostajemy czy gdzieś idziemy?
- Jak wolisz…
- To chodź na górę do mnie o pokoju. – weszliśmy szybko po schodach. Mike usiadł na wersalce koło biurka. Za to ja, z tęsknoty, rzuciłam się na niego i całując jego słodkie usta trzymałam za dłoń. Po chwili <ike oparł się o ścianę, a ja o niego tak, żeby mógł mnie objąć.
- Słyszałem, że się posprzeczałaś z Jake’em. 
- No… niestety.
- O co poszło?
- Domyśl się. – o jego minie stwierdziłam, że nie wie o co chodzi, więc powiedziałam. – O nas, o to, że jestem z Tobą, a nie z Nim…
- Hmm… No tak zapomniałem. 

poniedziałek, 5 grudnia 2011

ROZDZIAŁ V

         Było nieźle. Po wyjściu, Jake chciał wracać do domu.
- Ej, jest dopiero 17.30.
- No i co chcesz robić?
- Nie wiem…
- Może Mike już wrócił? Zadzwonić po niego? – powiedział z ironią.
- Znowu zaczynasz?
- Nie… Po prostu pytam.
- Tak kurwa oczywiście. Zwykłe pytanie z nutką złośliwości i ironii?
- No… Nie…
- Jak nie? Słyszałam? Tak, więc nie pierdol, proszę Cię. Lubię Mike’a i będę z Nim i nie wiem czy Cię to boli czy nie, ale mam dosyć naszej znajomości, jeśli tak ma ona wyglądać! – powiedziałam i odeszłam. Nie zwracałam uwagi na to, że krzyczał. Nie umie przeprosić to ma pecha.
         Wracając do domu uświadomiłam dobie, że zachowałam się jak suka. Zaczęłam mieć wyrzuty sumienia. Co ja zrobiłam? Straciłam jednego z przyjaciół. To uczucie zżerało mnie od środka. Zadzwoniłam do Niko.
- Możemy się spotkać? – spytałam rozpoczynając konwersację.
- Coś się stało? – zapytał z troską.
- No niby tak. Weź paczkę papierosów, a ja kupię drugą po drodze i spotkamy się na łączce. – ale ja wcale nie pale. No może od czasu do czasu ;)
- No dobra. Będę za 10 minut.
- Ja też. Pa! – rozłączyłam się. Założyłam buty. Tych butów nienawidził Jake. Nie wiem dlaczego tak postąpiłam, ale po chwili zdjęłam te i założyłam jego ulubione. Też lubiłam te zielone trampki. Pobiegałam po papierosy do kiosku, ale w połowie drogi wróciłam się po bluzę. Od razu ją założyła. Kaptur opadł na moje blond włosy. Wyjęłam garść drobniaków z kieszeni i powiedziałam do młodej kioskarki.
- Poproszę czerwone Malboro.
- Czerwone? – spytała by się upewnić.
- Tak… - mruknęłam.
- Proszę.
- Dzięki – wzięłam papierosy, wyciągnęłam z kieszeni zapalniczkę. Otworzyłam paczkę. Jak zawsze obróciłam jednego papierosa filtrem do dołu i pomyślałam życzenie. I tak się nie spełni… Wyjęłam jednego peta i odpaliłam.
         Po 5 minutach byłam na miejscu. Niko jeszcze nie przyszedł. Wyjęłam kolejnego peta. Lekki wiaterek, a potem deszcz sprzeciwili się zapaleniu go. Wkurzona podpaliłam sobie przypadkiem palec. Zdolna JA…
- Aaa!!! – wrzasnęłam i ujrzałam Niko.
- świetna pogoda… - mruknął podchodząc.
- Wprost proporcjonalna do mojego nastroju.
- Do mojego chyba też… - odrzekł.
- Nie pogodziliście się?
- Niestety… A co Tobie się stało? Podejrzewam, że nie Mike, bo był cały czas ze mną…?
- Pokłóciłam się z tym debilem Jake’em.
- A co się stało?
- Nic. Spotkaliśmy się i… - opowiedziałam mu całą historyjkę z popołudnia.
- Juju. Współczuję. Ale mam nadzieję, że z Mike’em się nie pokłócisz?
- Zobaczymy co przyniesie czas…

ROZDZIAŁ IV

         Minęło parę tygodni. Codziennie spotykaliśmy się na naszej łączce. Alex i Kate już następnego dnia udawali, że nic się nie stał, wtedy u mnie, ale Ja z Mike’em nie kryłam się. Niedługo też okazało się, że Mike  miał rację co do Jake’a. Wyraźnie posmutniał, jak zobaczył nas pierwszego dnia trzymających się za ręce. Jego smutek nie przechodził. Nie był już tym samym uśmiechniętym Jake’em. Odmówił wspólnego wyjścia do kina, czego żadne z nas jeszcze nigdy, bez ważniejszego powodu, nie robiło. Ale to niejedna rzecz, która się zmieniła. Viki i Niko pokłócili się. Może zacznę od początku. Któregoś poranka spotkaliśmy się. Viki i Niko byli już pokłóceni, ale się nie rozstali… Przez pierwsze godziny nie odzywali się do siebie, a jak już musieli były to antypatyczne słowa, ewentualnie zdanie. Potem poszliśmy na lody i jakimś dziwnym trafem Ja z Mike’em siedziałam na murku trzymając się za ręce, Lilly nie było, Jake słuchał jakiś smutów, a Alex i Kate rozmawiali spacerując, więc Niko został sam z Viki, która nadal kupowała stojąc z nim przy budce z lodami.
- Ma ktoś pożyczyć 20 groszy? – spytała nas Viki.
- Ja mam – odpowiedział Niko wyraźnie chcąc pogadać z ukochaną.
- No ma ktoś pożyczyć czy nie?
- Ja mam – powiedział głośniej wyjmując je z portfela.
- Nie pożyczam niczego od kłamców.
- Kłamców? – zapytał wkurzony.
- Nie… W ogóle okłamywanie mnie, że jesteś z siostrą w parku, a tak naprawdę siedzisz na murku paląc papierosa, nie jest czymś złym.
- Mówiłem Ci, że byłem z nią, ale skaleczyła się, więc odprowadziłem ją do domu i poszedłem zapalić. A potem miałem dzwonić po Ciebie.
- A czemu nie zadzwoniłeś przed zapaleniem?
- Nie wiem, tak wyszło.
- Tak wyszło – powiedziała przedrzeźniając go.
- No tak!
- Dobra to niema sensu. To już kolejna kłótnia na wakacjach.
- Co niema sensu? – zapytał wyraźnie zdziwiony.
- My!
 - Jak to?
- Tak to…  Zróbmy sobie przerwę albo w ogóle zakończmy.
- Zakończmy? – i tak kłócili się jeszcze chwilę o stanęło , że się rozstają.

         Oboje byli smutni, więc nie tylko Jake ciągle opuszczał spotkania, a jak już przychodzili to aż strach było żartować…
         Tego dnia spotkałam się tylko z Jake’em. Nie wiem jakim cudem udało mi się go wyciągnąć z domu…
- Cześć! – powiedziałam do niego.
- Cześć – odpowiedział.
- Długo czekałeś? – spytałam próbując zacząć rozmowę.
- Jakieś 3 minuty. Właśnie miałem zapalić. Chcesz? – spytał.
- Yhym… Dzięki
- Jak tam z Mike’em? – spytał podpalając sobie papierosa.
- A dobrze.
- Czemu nie przyszedł?
- Pojechał rano na ryby z tatą.
- A co z resztą? Ktoś jeszcze będzie?
- Nie, Lilly wyjechała nad morze, Niko z Mike’em na rybach, Viki pojechała a weekend do mamy, Kate poszła z Alex’em do kina.
- Hmm… We dwójkę trochę nudnawo.
- Tak myślisz?
- No…
- Ostatnio mało gadaliśmy. Co tam u Ciebie?
- Raczej dobrze…
- Twoja mina mówi co innego… - zwróciłam mu uwagę.
- Ja wiem… - powiedział ze sztucznym uśmiechem.
- Może Ty nie wiesz, ale ja wiem, że coś się stało.
- I chyba powinnaś wiedzieć co… - mruknął pod nosem.
- To może mnie uświadomisz…
- Po co? I tak to nic nie zmieni.
- Chodzi o Mike’a.?
- Nie mam nic do Mike’a. Co Ciebie też.
- Ale do NAS masz?
- Możemy zmienić temat?
- Chyba nie…
- O co Ci chodzi?
- O co Mie chodzi? To Ty wariujesz. Odkąd chodzę z Mike’em, Ty jesteś smutny lub naburmuszony. Może gdybyś taki nie był, to byś zauważył, że Lilly za Tobą szaleje. Od miesięcy czekała na taką sytuację. Myślał, że może teraz ma szanse, ale Ty wolałeś użalać się nad sobą!
- Lilly?
- Tak Lilly!
- Od kiedy ona… no wiesz…
- Ja wiem od 2 miesięcy, ale wcześniej podejrzewałam.
- Czemu nic nie mówiłaś?
- Bo to była tajemnica. A teraz… Z resztą nieważne. Zrób coś z tym. Lilly to świetna dziewczyna, a Ty… ty też jesteś ładny, fajny i się jej podobasz.
- Ładny? Fajny?
- Tak!
- Dobra, dobra… Coś z tym może zrobię.
- Może?
- Tak! Możemy wreszcie zmienić temat?
- Nie! A co Ci stoi na przeszkodzie, że MOŻE to zrobisz? – powiedziałam podkreślając słowo może.
-Hmm… pomyślimy… Ty!
- Ohh… przepraszam – powiedziałam wkurzona z ironią.
- Dobra zmieńmy temat. Nie chcę się kłócić.
- Przepraszam – powiedziałam po chwili, kiedy już się uspokoiłam.
- Nie to ja przepraszam. To moja wina. Po tych słowach zaczęliśmy normalnie rozmawiać. Ustaliliśmy w końcu, że idziemy do kina na drugą część Kac Vegas.