poniedziałek, 5 grudnia 2011

ROZDZIAŁ V

         Było nieźle. Po wyjściu, Jake chciał wracać do domu.
- Ej, jest dopiero 17.30.
- No i co chcesz robić?
- Nie wiem…
- Może Mike już wrócił? Zadzwonić po niego? – powiedział z ironią.
- Znowu zaczynasz?
- Nie… Po prostu pytam.
- Tak kurwa oczywiście. Zwykłe pytanie z nutką złośliwości i ironii?
- No… Nie…
- Jak nie? Słyszałam? Tak, więc nie pierdol, proszę Cię. Lubię Mike’a i będę z Nim i nie wiem czy Cię to boli czy nie, ale mam dosyć naszej znajomości, jeśli tak ma ona wyglądać! – powiedziałam i odeszłam. Nie zwracałam uwagi na to, że krzyczał. Nie umie przeprosić to ma pecha.
         Wracając do domu uświadomiłam dobie, że zachowałam się jak suka. Zaczęłam mieć wyrzuty sumienia. Co ja zrobiłam? Straciłam jednego z przyjaciół. To uczucie zżerało mnie od środka. Zadzwoniłam do Niko.
- Możemy się spotkać? – spytałam rozpoczynając konwersację.
- Coś się stało? – zapytał z troską.
- No niby tak. Weź paczkę papierosów, a ja kupię drugą po drodze i spotkamy się na łączce. – ale ja wcale nie pale. No może od czasu do czasu ;)
- No dobra. Będę za 10 minut.
- Ja też. Pa! – rozłączyłam się. Założyłam buty. Tych butów nienawidził Jake. Nie wiem dlaczego tak postąpiłam, ale po chwili zdjęłam te i założyłam jego ulubione. Też lubiłam te zielone trampki. Pobiegałam po papierosy do kiosku, ale w połowie drogi wróciłam się po bluzę. Od razu ją założyła. Kaptur opadł na moje blond włosy. Wyjęłam garść drobniaków z kieszeni i powiedziałam do młodej kioskarki.
- Poproszę czerwone Malboro.
- Czerwone? – spytała by się upewnić.
- Tak… - mruknęłam.
- Proszę.
- Dzięki – wzięłam papierosy, wyciągnęłam z kieszeni zapalniczkę. Otworzyłam paczkę. Jak zawsze obróciłam jednego papierosa filtrem do dołu i pomyślałam życzenie. I tak się nie spełni… Wyjęłam jednego peta i odpaliłam.
         Po 5 minutach byłam na miejscu. Niko jeszcze nie przyszedł. Wyjęłam kolejnego peta. Lekki wiaterek, a potem deszcz sprzeciwili się zapaleniu go. Wkurzona podpaliłam sobie przypadkiem palec. Zdolna JA…
- Aaa!!! – wrzasnęłam i ujrzałam Niko.
- świetna pogoda… - mruknął podchodząc.
- Wprost proporcjonalna do mojego nastroju.
- Do mojego chyba też… - odrzekł.
- Nie pogodziliście się?
- Niestety… A co Tobie się stało? Podejrzewam, że nie Mike, bo był cały czas ze mną…?
- Pokłóciłam się z tym debilem Jake’em.
- A co się stało?
- Nic. Spotkaliśmy się i… - opowiedziałam mu całą historyjkę z popołudnia.
- Juju. Współczuję. Ale mam nadzieję, że z Mike’em się nie pokłócisz?
- Zobaczymy co przyniesie czas…

1 komentarz:

  1. Z każdą kolejną notą, czyta mi się coraz lepiej. ;) Byle tak dalej ! :D

    OdpowiedzUsuń