poniedziałek, 5 grudnia 2011

ROZDZIAŁ IV

         Minęło parę tygodni. Codziennie spotykaliśmy się na naszej łączce. Alex i Kate już następnego dnia udawali, że nic się nie stał, wtedy u mnie, ale Ja z Mike’em nie kryłam się. Niedługo też okazało się, że Mike  miał rację co do Jake’a. Wyraźnie posmutniał, jak zobaczył nas pierwszego dnia trzymających się za ręce. Jego smutek nie przechodził. Nie był już tym samym uśmiechniętym Jake’em. Odmówił wspólnego wyjścia do kina, czego żadne z nas jeszcze nigdy, bez ważniejszego powodu, nie robiło. Ale to niejedna rzecz, która się zmieniła. Viki i Niko pokłócili się. Może zacznę od początku. Któregoś poranka spotkaliśmy się. Viki i Niko byli już pokłóceni, ale się nie rozstali… Przez pierwsze godziny nie odzywali się do siebie, a jak już musieli były to antypatyczne słowa, ewentualnie zdanie. Potem poszliśmy na lody i jakimś dziwnym trafem Ja z Mike’em siedziałam na murku trzymając się za ręce, Lilly nie było, Jake słuchał jakiś smutów, a Alex i Kate rozmawiali spacerując, więc Niko został sam z Viki, która nadal kupowała stojąc z nim przy budce z lodami.
- Ma ktoś pożyczyć 20 groszy? – spytała nas Viki.
- Ja mam – odpowiedział Niko wyraźnie chcąc pogadać z ukochaną.
- No ma ktoś pożyczyć czy nie?
- Ja mam – powiedział głośniej wyjmując je z portfela.
- Nie pożyczam niczego od kłamców.
- Kłamców? – zapytał wkurzony.
- Nie… W ogóle okłamywanie mnie, że jesteś z siostrą w parku, a tak naprawdę siedzisz na murku paląc papierosa, nie jest czymś złym.
- Mówiłem Ci, że byłem z nią, ale skaleczyła się, więc odprowadziłem ją do domu i poszedłem zapalić. A potem miałem dzwonić po Ciebie.
- A czemu nie zadzwoniłeś przed zapaleniem?
- Nie wiem, tak wyszło.
- Tak wyszło – powiedziała przedrzeźniając go.
- No tak!
- Dobra to niema sensu. To już kolejna kłótnia na wakacjach.
- Co niema sensu? – zapytał wyraźnie zdziwiony.
- My!
 - Jak to?
- Tak to…  Zróbmy sobie przerwę albo w ogóle zakończmy.
- Zakończmy? – i tak kłócili się jeszcze chwilę o stanęło , że się rozstają.

         Oboje byli smutni, więc nie tylko Jake ciągle opuszczał spotkania, a jak już przychodzili to aż strach było żartować…
         Tego dnia spotkałam się tylko z Jake’em. Nie wiem jakim cudem udało mi się go wyciągnąć z domu…
- Cześć! – powiedziałam do niego.
- Cześć – odpowiedział.
- Długo czekałeś? – spytałam próbując zacząć rozmowę.
- Jakieś 3 minuty. Właśnie miałem zapalić. Chcesz? – spytał.
- Yhym… Dzięki
- Jak tam z Mike’em? – spytał podpalając sobie papierosa.
- A dobrze.
- Czemu nie przyszedł?
- Pojechał rano na ryby z tatą.
- A co z resztą? Ktoś jeszcze będzie?
- Nie, Lilly wyjechała nad morze, Niko z Mike’em na rybach, Viki pojechała a weekend do mamy, Kate poszła z Alex’em do kina.
- Hmm… We dwójkę trochę nudnawo.
- Tak myślisz?
- No…
- Ostatnio mało gadaliśmy. Co tam u Ciebie?
- Raczej dobrze…
- Twoja mina mówi co innego… - zwróciłam mu uwagę.
- Ja wiem… - powiedział ze sztucznym uśmiechem.
- Może Ty nie wiesz, ale ja wiem, że coś się stało.
- I chyba powinnaś wiedzieć co… - mruknął pod nosem.
- To może mnie uświadomisz…
- Po co? I tak to nic nie zmieni.
- Chodzi o Mike’a.?
- Nie mam nic do Mike’a. Co Ciebie też.
- Ale do NAS masz?
- Możemy zmienić temat?
- Chyba nie…
- O co Ci chodzi?
- O co Mie chodzi? To Ty wariujesz. Odkąd chodzę z Mike’em, Ty jesteś smutny lub naburmuszony. Może gdybyś taki nie był, to byś zauważył, że Lilly za Tobą szaleje. Od miesięcy czekała na taką sytuację. Myślał, że może teraz ma szanse, ale Ty wolałeś użalać się nad sobą!
- Lilly?
- Tak Lilly!
- Od kiedy ona… no wiesz…
- Ja wiem od 2 miesięcy, ale wcześniej podejrzewałam.
- Czemu nic nie mówiłaś?
- Bo to była tajemnica. A teraz… Z resztą nieważne. Zrób coś z tym. Lilly to świetna dziewczyna, a Ty… ty też jesteś ładny, fajny i się jej podobasz.
- Ładny? Fajny?
- Tak!
- Dobra, dobra… Coś z tym może zrobię.
- Może?
- Tak! Możemy wreszcie zmienić temat?
- Nie! A co Ci stoi na przeszkodzie, że MOŻE to zrobisz? – powiedziałam podkreślając słowo może.
-Hmm… pomyślimy… Ty!
- Ohh… przepraszam – powiedziałam wkurzona z ironią.
- Dobra zmieńmy temat. Nie chcę się kłócić.
- Przepraszam – powiedziałam po chwili, kiedy już się uspokoiłam.
- Nie to ja przepraszam. To moja wina. Po tych słowach zaczęliśmy normalnie rozmawiać. Ustaliliśmy w końcu, że idziemy do kina na drugą część Kac Vegas. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz